Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!
 Dokument bez tytułu
Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!


terraexim


cenyrolnicze

 zuromin


polnet




Od lat zajmuje się świniami

 

Wywiad z panią dr Iwoną Stankiewicz, specjalistą chorób trzody chlewnej

 

Proszę powiedzieć parę słów o sobie.

 

- Od dwudziestu kilku lat mieszkam i pracuję w Olecku, w województwie warmińsko-mazurskim. W 1989 r. odeszłam z lecznictwa państwowego i od tego czasu prowadzę własną lecznicę. Obecnie zatrudniam czterech pracowników: jednego lekarza weterynarii, dwóch techników i pracownicę administracyjną.

 

Czy oprócz świń zajmuje się Pani doktor innymi gatunkami zwierząt?

 

- Zajmuję się tylko i wyłącznie trzodą chlewną. Lecznica nasza współpracuje z gospodarstwami mającymi więcej niż 60 macior w cyklu zamkniętym lub sprzedającymi ponad 1000 tuczników rocznie, a więc są to średnie i duże fermy. Większość „naszych” ferm znajduje się w województwie warmińsko-mazurskim i podlaskim, ale pracujemy również z gospodarstwami z terenu województwa mazowieckiego i lubelskiego.

 

Dlaczego zajmuje się Pani doktor tylko leczeniem świń, czy inne gatunki zwierząt są mniej interesujące?

 

- Na początku lat dziewięćdziesiątych uznałam, że aby być dobrym lekarzem należy się specjalizować w jednej wąskiej dziedzinie – wybrałam zatem trzodę chlewną jako gatunek wiodący dla mojej działalności. Postęp w wiedzy lekarsko-weterynaryjnej jest tak duży, że nie można znać się na wszystkim. Do tego należy dodać bardzo istotny element: na przestrzeni ostatnich lat zwiększyły się wymagania hodowców w stosunku do lekarzy weterynarii, zmieniła się specyfika chowu i hodowli trzody chlewnej oraz pojawiły się nowe rasy świń, narażone na infekcje szczepami drobnoustrojów chorobotwórczych występujących w polskich fermach.

 

Na czym polega codzienna praca Pani doktor?

 

- Zanim odpowiem na to pytanie chciałabym podkreślić jeden z najważniejszych elementów mojej pracy z hodowcami trzody chlewnej. Trzeba mieć świadomość, że bez osiągnięcia pewnego poziomu jakości produkcji w fermach trzody chlewnej nie ma mowy o sukcesie ekonomicznym, zarówno hodowcy, jak i lekarza weterynarii. Mam tu na myśli takie podstawowe wskaźniki jak chociażby:

 

skuteczność wyproszeń nie niższa niż 80%,

 

 

 

czas trwania tuczu do 175 dnia życia,

 

 

 

liczba sprzedanych rocznie tuczników od statystycznej maciory powyżej 19 zwierząt. Jeżeli do tego dodamy, że ani hodowca ani lekarz nie ma wpływu na wysokość ceny sprzedaży świń to staje się oczywiste, że moim zadaniem, jak i również hodowcy, jest systematyczne obniżanie kosztów produkcji. Moja praca w ponad 50% polega na ingerowaniu w procesy produkcji. Następne około 20% to immuno- i chemioprofilaktyka a pozostałe 10-15% to leczenie. I tu muszę powiedzieć, że konieczność wprowadzenia leczenia uważam zawsze za swoje niepowodzenie lub raczej, że dałam się przechytrzyć chorobie.

 

Na czym polega ingerencja w proces produkcji trzody chlewnej?

 

- Staram się zawsze przekonać hodowcę, że lepsze wyniki i tańszym kosztem osiąga się polepszając dobrostan zwierząt niż wydając pieniądze na leki. W praktyce sprowadza się to do tego, że:

 

 

 

najwięcej czasu poświęcam na szkolenie pracowników fermy obsługujących sektor krycia oraz porodówki,

 

 

 

we współpracy z firmą paszową obsługującą dane gospodarstwo staram się dopasować system i jakość żywienia do warunków panujących w fermie, trzeba bowiem zdawać sobie sprawę, że zupełnie inaczej żywi się zwierzęta chore inaczej zaś zdrowe. Jak żywić zwierzęta zdrowe wszyscy doskonale wiedzą, bo o tym piszą podręczniki - a jak żywić chore bądź te pozostające w nienajlepszych warunkach?

 

 

 

zachęcam hodowców do drobnych remontów a czasami nawet do przebudowy fermy,

 

 

 

często zmieniam organizację pracy w fermie poprzez wprowadzanie stałych procedur postępowania.

 

A co z profilaktyką i leczeniem?

 

- Największe problemy zdrowotne w fermach to choroby układu oddechowego i krwotoczne enteropatie. Część tych chorób można ograniczyć poprzez przerwanie łańcucha zakażeń, a więc działania czysto organizacyjne, polegające na uniemożliwieniu zakażania się zwierząt młodszych od starszych. Niestety nie zawsze to wystarczy i wtedy potrzebne jest wprowadzenie odpowiedniej profilaktyki. Do ustalenia wieku i grupy zwierząt, które zostaną poddane rutynowym zabiegom profilaktycznym najczęściej potrzebne są szczegółowe badania laboratoryjne. Nie zawsze badanie kliniczne i sekcyjne jest wystarczające, tak więc w zależności od stanu zwierząt wykonuję profile serologiczne, badania bakteriologiczne czy testy PCR. Prawda jest taka, że najczęściej dopiero po otrzymaniu wyników tych badań dokładnie wiem, kiedy i jak następuje zakażenie danym patogenem w fermie. Pozwala mi to na wprowadzenie immuno- lub chemioprofilaktyki wyprzedzającej w najkorzystniejszym czasie moment zakażenia. Jeżeli chodzi o leczenie, to tak jak już wspomniałam, uważam je za klęskę. Na zakończenie dodam, że tylko dobra współpraca i wzajemne zaufanie między hodowcą a lekarzem może przynieść wymierne efekty.

 

Co w pracy zawodowej stwarza Pani doktor najwięcej kłopotów, nastręcza trudności?

 

- Wstyd to powiedzieć, ale w ostatnich kilkunastu miesiącach najwięcej kłopotów dostarczają mi ciągłe zmiany naszych legislatorów i władz. Jako przykład podam rozporządzenie Ministra Rolnictwa dotyczące prowadzenia dokumentacji weterynaryjnej z 28.04.04 r., wchodzące w życie z dniem wstąpienia Polski do Unii Europejskiej a zmieniające rozporządzenie z końca roku 2002.

 

Czy prowadzenie prawidłowej dokumentacji weterynaryjnej jest trudne? Na czym ono polega?

 

- Nie mogę powiedzieć żeby było to trudne. W sumie czynności są bardzo proste, ale tych dokumentów jest dużo i pochłania to mnóstwo czasu. Ideą tej dokumentacji jest takie prowadzenie leczenia oraz apteki, żeby w każdej chwili można było określić gdzie został kupiony oraz zużyty dosłownie każdy gram czy mililitr środka farmaceutycznego. Niewątpliwie celem tego jest ochrona zdrowia i życia konsumenta produktów pochodzenia zwierzęcego. Sądzę, że żaden lekarz nie ma wątpliwości, co do słuszności tak prowadzonej dokumentacji. Uważam, że mieliśmy co najmniej 4 lata na to, żeby się do tego przygotować. Kiedy jednak w Polsce najpierw wydaje się jedno rozporządzenie a następnie w ciągu kilkunastu miesięcy zmienia się je i wyznacza tylko 3 dni do realizacji – to pojawiają się uzasadnione trudności - nie widzę bowiem możliwości natychmiastowej zmiany programu komputerowego, przestawienia pracowników, itd.

 

Co pomaga Pani doktor w codziennej pracy?

 

- Przede wszystkim bardzo sobie cenię współpracę z kolegami – lekarzami weterynarii z całej Polski, którzy tak jak ja, są absolwentami pierwszego studium specjalizacyjnego z zakresu chorób trzody chlewnej. Wymieniamy miedzy sobą wiedzę, w dalszym ciągu razem się kształcimy oraz organizujemy wspólne wyjazdy szkoleniowe za granicę.

W mojej pracy także bardzo mi pomaga współpraca z Państwowym Instytutem Weterynaryjnym w Puławach, a szczególnie z Panami: profesorem Zygmuntem Pejsakiem – kierownikiem Zakładu Chorób Świń oraz docentem Tomaszem Stadejkiem – adiunktem w tymże Zakładzie. Poza tym muszę powiedzieć, że mam dobrych współpracowników w lecznicy. Pracujemy razem od wielu lat i jestem zadowolona z ich fachowości oraz technicznych umiejętności.

 

Czy ma Pani jakieś hobby, które pozwala oderwać się od pracy?

 

- Tak, wędkarstwo. Nie mam wprawdzie za dużo czasu, ale jak tylko zaczyna robić się ciepło to każdą wolną chwilę staram się spędzić nad wodą.

 

Jak w tym roku spędzi Pani wakacje?

 

- Zaplanowałam sobie w tym roku niestety krótki urlop. W połowie czerwca jadę na 8 dni do Finlandii na ryby. Będę wędkowała na Bałtyku 60 km na zachód od Helsinek. Następnie w połowie lipca chciałabym spędzić jeden tydzień z rodziną na wczasach w Polsce. Na więcej niestety w tym roku nie mam czasu...

 

Dziękuję za rozmowę i poświęcony mi czas, życzę powodzenia i dalszych sukcesów we współpracy z hodowcami trzody chlewnej

 

 

Pekol

Bieżący numer

Sklepik internetowy