Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!
 Dokument bez tytułu
Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!


terraexim


cenyrolnicze

 zuromin


polnet




Fachowiec ze Śląska

 

Wywiad z lek. wet. Waldemarem Szczurkiem – Specjalistą Chorób Świń z Prywatnej Praktyki Weterynaryjnej w Łubiu, w powiecie tarnogórskim.

 

Od kilkunastu lat pracuje Pan jako lekarz weterynarii, zajmując się wyłącznie rozwiązywaniem problemów dotyczących produkcji trzody chlewnej. Jest Pan zwolennikiem jednoosobowej działalności, z nikim Pan nie współpracuje, nikogo nie zatrudnia. Dlaczego? 

 

 

 

Rzeczywiście pracuję zawsze sam. Wynika to z przebiegu mojej kariery zawodowej. Kiedy w 1993 roku wyjechałem do pracy na fermie w Danii, nie myślałem o przyszłości. Trzeba było zarabiać na życie. To niestety nie miało wzniosłych cech. Nie było dla mnie pracy w żadnej ze śląskich lecznic. Przez dwa lata ciężko pracowałem prowadząc stado 600 loch. Żywiłem je, leczyłem, kryłem, pomagałem przy porodach. Formowałem grupy produkcyjne, robiłem testy ciążowe, prowadziłem szczepienia. Właściciel fermy miał do mnie pełne zaufanie, razem podejmowaliśmy kluczowe decyzje. W 1995 roku wróciłem do Polski. Zostałem kierownikiem produkcji fermy trzody chlewnej w duńskiej spółce Danish Farming Consultants w Rzeczycach Śląskich. Uśmiechnęło się do mnie szczęście. Robiłem to samo co w Danii, jednak o 1300 km bliżej domu i nie musiałem pracować fizycznie. Pojawiające się problemy produkcyjne pomagali mi rozwiązywać duńscy fachowcy. To najlepsza szkoła jaką można sobie wyobrazić. Kontrakt miał jednak jedną wadę. Zakładał moje bezwzględne posłuszeństwo firmie, bez możliwości odwiedzania innych ferm. W 1998 roku zerwałem ten kontrakt po podpisaniu nowej, lepszej umowy z polską firmą produkującą trzodę w oparciu o stado 600 loch. Tym razem wszystkie decyzje mogłem podejmować samodzielnie i miałem prawo do wyjazdów i konsultacji. Do dzisiejszego dnia prowadzę to stado oraz dwadzieścia innych mniejszych lub większych, łącznie około 4000 loch w cyklu zamkniętym.

 

 

 

W jaki sposób organizuje Pan swoją pracę, godząc obowiązki szefa produkcji dużej fermy i prowadzenie konsultacji na tak dużej liczbie ferm?

 

 

 

Nie chciałbym zdradzać tutaj szczegółów systemu, według którego układam harmonogram wizyt, mogę jednak powiedzieć, że kolejność zależna jest od statusu zdrowotnego poszczególnych obiektów. Wizytowane są te najzdrowsze najpierw, najtrudniejsze pod koniec tygodnia. Ważne jest też, że dzielę się wiedzą ze swoimi klientami, więc po jakimś czasie współpracy spotkania mogą stawać się rzadsze, ale zawsze utrzymujemy kontakt telefoniczny. Myślę, że mam już możliwości obsługi około 40 stałych klientów. Do drobnych komplikacji mogłoby dojść, gdyby kilku nowych hodowców poprosiło mnie o rozpoczęcie współpracy jednocześnie. Na początku częstotliwość wizyt jest bardzo duża, mogłoby to spowodować czasowy zator.

 

 

 

W jaki sposób dochodzi do nawiązania współpracy z nowymi klientami?

 

 

 

Regułą jest, że to hodowcy dzwonią do mnie z prośbą o rozwiązanie takiego czy innego problemu. Nie wszyscy są jednak gotowi do podjęcia wyzwania. Często konieczna okazuje się reorganizacja całości produkcji. Zmiany są potrzebne, począwszy od sposobu prowadzenia krycia i formowania grup, poprzez gruntowną zmianę strategii żywieniowych, które muszą być dopasowane do potrzeb fizjologicznych poszczególnych grup oraz statusu zdrowotnego stada, aż po sposoby odchowu prosiąt. Ci hodowcy, którzy wiedzą, że zmiany są konieczne i są gotowi na ich przyjęcie, szybko poprawiają wyniki, obniżając koszty produkcji i generują zyski niezależnie od sytuacji rynkowej.

 

 

 

Czy wysokie parametry produkcyjne mogą, Pańskim zdaniem, być osiągane na wszystkich fermach niezależnie od zdrowotności stada oraz warunków utrzymania zwierząt?

 

 

 

Z dotychczasowego swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że tak. Różnica polega jedynie na szybkości dojścia do założonej produkcji oraz koszcie jej utrzymania na wysokim poziomie. Fermy o niskim statusie zdrowotnym muszą pokrywać na bieżąco koszty kontroli chorób, zgodnie z założonym programem profilaktycznym. W budynkach starego typu więcej kosztuje także utrzymanie warunków wystarczających dla zapewnienia komfortu, przede wszystkim prosiętom, ale także pozostałym grupom świń. Niektórzy hodowcy zdecydowali się na przeprowadzenie gruntownych remontów, włącznie z budową systemów grzewczych. Czasem jest to spory wydatek, zawsze jednak szybko widać korzyści.

 

 

 

Ciekawe jest to co Pan mówi. Co jest więc najważniejsze w drodze do osiągnięcia sukcesu w produkcji świń?

 

 

 

W różnych gospodarstwach pierwsze posunięcia są bardzo różne, a zależą od problemów, które trzeba rozwiązać w pierwszej kolejności. Największe dotyczą organizacji produkcji, żywienia i kontroli chorób. W całej tej łamigłówce występuje zawsze tylko jedna niewiadoma. Jest nią sam hodowca albo występujący w jego imieniu pracownicy. Od ich zaangażowania wiele zależy. Jeśli hodowcę mamy po swojej stronie, wszystkie pozostałe składniki układanki należy sprowadzić do wspólnego mianownika. Amerykanie mówią „nutrition is the key” co znaczy, że kluczem do sukcesu jest żywienie. Od żywienia wszystko się zaczyna i na żywieniu się kończy. Prawie wszystkie problemy zdrowotne mają przebieg ostry na fermach źle żywionych. Mówimy o chorobach, szczepionkach, profilaktyce itd. zapominając o sednie sprawy. Z mojego doświadczenia wynika, że doskonale żywione fermy o niskiej zdrowotności mogą produkować taniej niż źle żywione fermy SPF. To chyba jest odpowiedź na twoje pytanie.

 

 

 

W 2002 roku ukończył Pan z wyróżnieniem specjalizację w zakresie leczenia i profilaktyki chorób trzody chlewnej. Co dała Panu specjalizacja w dziedzinie, w której specjalizuje się Pan od dawna?

 

 

 

Specjalizacja prowadzona przez wybitnego fachowca Pana prof. Zygmunta Pejsaka jest niesamowitym przeżyciem i wspaniałą przygodą. Utwierdziłem się dzięki niej w swoich przekonaniach. Jestem pewien, że droga, którą wybrałem jest słuszna i dobra. Spotkania z kolegami borykającymi się na co dzień z tymi samymi problemami, bardzo podnoszą na duchu i wzmagają wiarę w celowość moich działań.

 

 

 

Pan i grupa lekarzy hyopatologów powołaliście niedawno grupę, której zadaniem jest dalsza specjalizacja. Co chcecie Państwo dzięki temu osiągnąć?

 

 

 

Tak powołaliśmy grupę lekarzy specjalistów do wspólnego samokształcenia się. Na spotkania zapraszamy ludzi będących wybitnymi fachowcami w różnych interesujących nas dziedzinach. Nauka ciągle idzie naprzód, nie chcemy zostać z tyłu.

 

 

 

PRRS jest w obecnych czasach chyba największym problemem z jakim zmagają się polscy producenci trzody. Jak Pan radzi sobie z tym problemem?

 

 

 

Nie uważam PRRS-u za największy problem produkcyjny obecnych czasów. Wśród grupy moich klientów tylko dwa gospodarstwa są wolne od infekcji wirusem PRRS i też nie są one wolne od kłopotów, choć nie są to kłopoty zdrowotne. Syndrom rozrodczo-oddechowy bardzo zawęża nam pole manewru i margines bezpieczeństwa w sytuacjach trudnych. Perfekcyjnie prowadzone gospodarstwa nie mają ze strony nie tylko PRRS-u ale i innych chorób żadnych utrudnień.

 

 

 

W świetle tego co do tej pory Pan powiedział, ciekawy jestem jakie wyniki produkcyjne osiągają najlepsze prowadzone przez Pana hodowle?

 

 

 

Zgodnie z umową, jaką zawieram z każdym ze swoich klientów nie mogę przytaczać żadnych bliższych danych, ale śmiało mogę powiedzieć, że wielu przekroczyło już próg 20 sztuk sprzedanych od lochy w roku. Najlepsza ferma (600 loch, cykl zamknięty) osiągnęła w zeszłym roku 25 sztuk sprzedanych, a w tuczu wykorzystanie paszy na kg przyrostu od 18 do 100 kg rzadko przekracza 2,8 kg, często zaś spada poniżej 2,7. Wszystko wskazuje na to, że wszyscy moi klienci, tak jak w poprzednim roku, w obecnym znów poprawią swoją produkcję.

 

Dziękuję za wywiad i życzę wszystkiego najlepszego w codziennej pracy.

 

 

Pekol

Bieżący numer

Sklepik internetowy