Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!
 Dokument bez tytułu
Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!


terraexim


cenyrolnicze

 zuromin


polnet




Ze Śląska na Pomorze

 

Wywiad z lekarzem weterynarii Stanisławem Karbowiakiem – Specjalistą Chorób Świń

 

Jest Pan jednym z kilkudziesięciu specjalistów chorób świń w Polsce. Czy w codziennej praktyce weterynaryjnej zajmuje się Pan wyłącznie trzodą chlewną?

 

 

Tak, od 12 lat zajmuję się wyłącznie trzodą chlewną, jednak pierwsze 18 lat pracy zawodowej poświęciłem głównie bydłu mlecznemu.

 

Po ukończeniu studiów w 1975 roku na Wydziale Weterynaryjnym Akademii Rolniczej we Wrocławiu i odbyciu obowiązkowego wtedy stażu w Lecznicy Powiatowej w Szczecinku, rozpocząłem pracę w Lecznicy w Barwikach. W tamtych czasach na Pomorzu Środkowym, obok gospodarstw indywidualnych, większą część stanowiły Państwowe Gospodarstwa Rolne. Życie samo zmusiło mnie do tego, aby poświęcić się głównie pracy w hodowli wielkostadnej, choć przyznam - nie było to moim marzeniem. Zresztą na Pomorze z Górnego Śląska też przyjechałem tylko na półroczny staż, który przeciągnął się do 30 lat.

 

Z jakimi gatunkami zwierząt styka się Pan doktor w swojej pracy najczęściej?

 

Przez 18 lat większość czasu poświęciłem pracy na fermie krów mlecznych i jałówek. Skala problemów, z jaką się spotkałem i jednoczesny ogrom mojej niewiedzy zmusiły mnie do ustawicznego dokształcania się, w związku z czym starałem się brać udział we wszystkich możliwych szkoleniach, organizowanych w tym czasie zarówno przez Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach, jak i inne ośrodki w kraju. Gdy zacząłem czuć się coraz pewniej w problematyce chorób bydła - przyszedł czas przekształceń. PGR-y zlikwidowano a wraz z nimi bydło. Po 2 latach prowadzenia prywatnej praktyki weterynaryjnej zaproponowano mi objęcie nadzoru nad fermami PPZ Przybkowo – początkowo w charakterze konsultanta. Od 1996 jestem tam etatowym pracownikiem - kierownikiem Punktu Weterynaryjnego.

 

Jak wygląda struktura gospodarstwa, w którym Pan pracuje?

 

W skład PPZP wchodzą dwie fermy prowadzące produkcję w cyklu zamkniętym: Ferma Gniewno - 1700 loch i Ferma Przybkowo - 2300 loch oraz dwie tuczarnie. Ferma Gniewno jest stadem namnażającym świnie PIC ze stanem zdrowia gwarantowanym przez PIC, natomiast Ferma Przybkowo jest stadem z genetyką PIC, ale stanem zdrowia typowym dla stad krajowych. Jest to jednak stado wolne od PRRS, w związku z czym należę do nielicznych szczęśliwców pracujących ze stadami wolnymi od tej choroby. Jest to z pewnością duże ułatwienie, jednak właściciele automatycznie stawiają wysoką poprzeczkę, w aspekcie poziomu uzyskiwanych parametrów produkcyjnych a to już nie jest takie proste. Większość uwagi i czasu poświęcam na zabezpieczenie, kontrolowanie i utrzymanie wysokiego statusu zdrowotnego oraz produkcyjnego stad.

 

W jaki sposób kontroluje Pan status zdrowotny zwierząt w obsługiwanych chlewniach?

 

Wszystkie działania na fermach staram się popierać wnikliwymi badaniami laboratoryjnymi. Monitoring serologiczny stad jest przeprowadzany jeden raz w miesiącu na reprezentatywnej grupie zwierząt. Codzienne przeglądy całego stada wraz z badaniem sekcyjnym padłych zwierząt pozwalają na odpowiednio wczesne wprowadzenie immuno- i chemioprofilaktyki. Bieżące badania laboratoryjne oraz wykonywanie stałych badań poubojowych w rzeźni umożliwiają znaczne zminimalizowanie strat powodowanych przez nierozpoznane czynniki chorobowe.

 

Jak postrzega Pan rolę specjalisty chorób świń we współczesnej medycynie weterynaryjnej?

 

Specjalista, to według mnie lekarz, który poprzez przemyślane i ciągłe monitorowanie stanu zdrowia stada uprzedza ukierunkowaną profilaktyką ewentualny wybuch choroby i utrzymuje parametry produkcyjne na wysokim i stałym poziomie. Ściśle współpracuje z hodowcą, zootechnikiem i żywieniowcem. W pełni zgadzam się z wypowiedzią, która padła w jednym z wcześniejszych wywiadów, że leczenie jest naszą porażką. Nie zawsze jest to łatwe w czasach, gdy pogoń za maksymalnym zyskiem w hodowli często usiłuje sprowadzić zwierzę do roli „maszyny” zapominając, że jest to żywy organizm, nie zawsze poddający się warunkom stworzonym i narzuconym mu przez człowieka.

 

Czy wiedzę zdobytą w ramach kształcenia podyplomowego można wykorzystać w takiej praktyce weterynaryjnej jaką Pan prowadzi?

 

Tak jak wspomniałem wcześniej, mówiąc o pracy z bydłem, nie wyobrażam sobie abym mógł podołać problemom współczesnej hodowli bez ścisłej specjalizacji i ustawicznego dokształcania się.

 

Czy łatwo jest osiągnąć sukces w pracy lekarza weterynarii – specjalisty chorób świń?

 

Zależy co rozumiemy jako sukces, dla jednych jest to być najlepszym - dla innych utrzymać się na „rynku”. Jednak bez względu na miarę tego słowa, uważam, że nie jest to łatwe. Nie osiągnie się zbyt wiele bez ustawicznego dokształcania się, zmiany stereotypowego tylko „lekarskiego” spojrzenia i myślenia oraz pracy tylko w tzw. „czasie wymiarowym”.

 

Co dostarcza Panu najwięcej satysfakcji zawodowej?

 

Możliwość ciągłego dokształcania się i wymiana doświadczeń z grupą Kolegów specjalistów chorób świń.

 

Proszę powiedzieć, co uważa Pan Doktor za swój największy sukces zawodowy?

 

Trudne pytanie. Łatwiej przychodzą mi na myśl porażki. Myślę, że za swój sukces mogę uznać to, że mimo wielu zmian, jakie przeżyłem w ciągu prawie 30 lat pracy zawsze potrafiłem się przekwalifikować i być w tym, co robiłem w miarę solidny. Mam jednak nadzieję, że prawdziwy sukces w hyopatologii jest jeszcze przede mną.

 

Czy znajduje Pan czas na odpoczynek, oderwanie się od obowiązków, hobby?

 

Ze znalezieniem czasu na prawdziwy odpoczynek jest coraz trudniej. Staram się przynajmniej co 2 lata wygospodarować dwa tygodnie ciągłego urlopu i spędzać go z rodziną oglądając świnki tylko na talerzu. Jeśli zaś chodzi o hobby - jestem zapalonym myśliwym, ale uspokajając przeciwników tej „rozrywki” należę do tzw. myśliwych ekologicznych – więcej obserwuję niż strzelam.

 

 

pekol

Bieżący numer

Sklepik internetowy