Proszę się nie śmiać, być może mam głupie problemy
Ale skoro to forum o świniach i są tu doświadczeni ludzie...
Stada nie mam, mam za to mini świnkę w mieszkaniu - potbellied mini pig (takiego stwora, jak w temacie "Świnie i słońce").
I się zastanawiam, czy mój świntuch może ode mnie złapać jakąś chorobę - grypę, katar, zapalenie płuc, itp.?
Kontakt mamy w końcu bliski, siedzi mi na kolanach, czasem pcha się poleżeć do łóżka, taki pies tyle, że świnia
. Jeśli może, to są jakieś preparaty wzmacniające odporność? Czy w ogóle jest sens podawania takich preparatów? Może wystarczy mu to, co jest w jedzeniu?
Hodowca, od którego knurka mamy, nie za bardzo w sumie wie, co doradzić, bo jego świnki urzędują w ogrodzie, a spać chodzą do budek. Same sobie z ziemi wygrzebią, co im odpowiada i czego im brakuje (oczywiście są też karmione). Nie ma doświadczenia z wieprzem w mieszkaniu. Przypuszczam, że skoro nasz świń nie ryje (nawet za bardzo się do tego nie kwapi na spacerach, czy działce - biega, wącha kwiatki, żołędzie pochłania
), to może trzeba mu jakiś suplementów?
Szukałam informacji na zagranicznych forach, głównie UK i USA (bo u nas, taki zwierzak, to jednak dość niszowe hobby), ale tam ludzie karmią świnie w zasadzie tylko jakimś specjalnym granulatem (który nie powoduje tycia) z witaminami, mikro i makroelementami.
Karmimy ją (zgodnie z zaleceniem hodowcy) warzywami, owocami, śrutą, płatkami owsianymi, otrębami, na spacerze trawą się opycha. Dostaje serwatkę, jogurty naturalne.
Co z solą? Hodowca zakazał. Ale zdarzyło mi się ostatnio, że mi się mój dżentelmen dorwał do miski ze słoną wodą do zalania ogórków i zaczął pić z wielkim apetytem. Wyczytałam tu na forum, że do paszy dorzucacie trochę soli. Rozumiem, że szczypta raz na jakiś czas nie zaszkodzi?
Ale z kolei znalazłam w jednej z książek o tea cup pigs, że sól=wzmożone pragnienie=wodny obrzęk mózgu=kaplica. Czy to są ostrzeżenia na wyrost?
Dziękuję za wszelkie sugestie.